Ma Pan raka, ale nic z tym nie zrobimy
Pan Józef pracował na kopalni. Po skończonej pracy bardzo źle się poczuł, ale że górnikowi dołowemu ból nie jest obcy, zjadł proszki przeciwbólowe i próbował położyć się spać. Niestety nad ranem ból brzucha był już tak silny, że chory zaczął mdleć. Uda się do pobliskiego szpitala, gdzie został przyjęty i … przez ponad dobę personel nie zrobił przy pacjencie nic poza jego obserwacją. Być może lekarze chcieli sprawdzić, czy dorosły mężczyzna nie udaje i czy aby nie zajmuje łóżka szpitalnego z powodu kaprysu.
W końcu pacjent nie wytrzymał i spytał czy ktoś ma zamiar zacząć go leczyć. Reakcją na to było wykonanie prześwietlenia, aby brzusznej, po którym pana Józefa bezpośrednio zawieziono na blok operacyjny. Okazało się bowiem, że u P. Józefa doszło do niedrożności jelit, co jest stanem zagrażającym życiu. Po obudzeniu się z narkozy pacjentowi zakomunikowano: „ma Pan raka, w trakcie operacji wykryliśmy guza, który całkowicie zatykał Panu jelito”. Z tego też powodu pacjentowi wyłoniono tzw. stomię, czyli sztuczny odbyt.
Po kilku dniach pacjenta wypisano do domu, nie kierując go do poradni onkologicznej. Kidy. Józef spytał, o wynik badania histopatologicznego, usłyszał, że żadnego wyniku nie będzie, ponieważ guza nie wycięto. Lekarz operujący p. Józefa oznajmił, że jest chirurgiem a nie onkologiem i nie zajmuje się usuwaniem guzów nowotworowych, zatem przeciął jelito przed guzem i wyłonił stomię uznając swoją pracę za skończoną.
Po opuszczeniu szpitala P. Józef rozpoczął gorączkowe poszukiwania specjalisty onkologa w celu podjęcia leczenia właśnie wykrytego raka. W międzyczasie rana po operacji rozeszła się przez co u pacjenta doszło do powstania olbrzymiej przepukliny. W końcu chory trafił na oddział Chirurgii onkologicznej, gdzie po przeprowadzeniu badań okazało się, że … żadnego raka nie ma! Po prostu chirurg z pierwszego szpitala nie potrafił rozpoznać stanu miejscowego zapalnego myląc go z guzem nowotworowym.
Na nieszczęście dla pacjenta nie potrafił też zszyć powłok brzusznych, przez co powstała przepuklina, zaś dodatkowo przy przyjęciu do szpitala onkologicznego okazało się że w poprzedniej placówce zarażono pacjenta kilkoma szczepami bakterii „szpitalnych. Mimo zakażenia personel szpitala onkologicznego zdecydował się na operację odtworzenia ciągłości przewodu pokarmowego, czyli na powrót zeszyto odciętą podczas pierwszego zabiegu część jelita. Niestety z powodu zakażenia nie można było zaopatrzyć chirurgicznie przepukliny.
Pacjent nie wytrzymał i pozwał pierwszy ze szpitali do sądu. W sprawie wypowiadali się biegli, którzy próbowali usprawiedliwić nieudolnego i niedouczonego lekarza, bo przecież „chciał dobrze” a efekty wszystkich popełnionych przez niego błędów nazywali powikłaniami. Między wierszami opinii można było wyczytać, że leczenie było niestaranne, ale biegli nie potrafili zdobyć się na odwagę i stwierdzić, że w jego trakcie popełniono błędy.
W takim stanie rzeczy Sąd I instancji oddalił pozew pacjenta, argumentując, że skoro pacjent przeżył i okazało się, że nie ma raka, to przecież nic takiego się nie stało… nie zrażając się takim rozumowaniem Sadu Okręgowego złożyliśmy apelację od niekorzystnego da nas wyroku. Sąd Apelacyjny nazwał postępowanie lekarzy w pozwanym szpitalu skandalicznym „rażąca niedbałość” zaś wyrok Sądu I instancji niezrozumiałym, przy czym zmienił tenże wyrok zasądzając dla p. Józefa odpowiednią kwotę za przeżyte przez niego ból, stres i cierpienie.
Ta historia, jak wiele innych spraw moich klientów dowodzi, że nigdy nie można się poddawać i zawsze trzeba walczyć do końca.