Podsłuchany na cmentarzu

Wielka firma, odpowiedzialna za utratę zdrowia swojego pracownika, wynajęła prywatnego detektywa, by skompromitować poszkodowanego przed sądem.

Pan Przemek pracował w jednej z katowickich hut. W sierpniu 2012 r. miał wypadek. Wózek widłowy przygniótł go do ściany. Po prostu operator nie zaciągnął hamulca i wózek powoli toczył się w kierunku ściany, przy której pracował pan Przemek, odwrócony do wózka tyłem. W efekcie mężczyzna doznał złamania miednicy w kilku miejscach. Na nieszczęście dla niego złamania te do dnia dzisiejszego się nie zrosły, co oznacza, że każdy ruch związany jest z intensywnym bólem.

Nie dość tego. Pan Przemek samotnie wychowuje syna, a trwająca już cztery lata niepełnosprawność nie pozwala mu na wykonywanie codziennych obowiązków, czy chociażby na zabawę z dzieckiem. Również pod względem finansowym pan Przemek sporo stracił. Przed wypadkiem zarabiał na rękę ponad 3,5 tys. zł. Obecnie natomiast musi się utrzymać z renty w wysokości około 1300 zł.

Huta odpowiedzialna jest za wszystkie skutki wypadku, gdyż do nieszczęścia doszło z winy innego pracownika. Tak mówią przepisy prawa pracy. Czy huta pomogła swojemu pracownikowi? Wręcz przeciwnie. Gdy upłynął okres ochronny pan Przemek został zwolniony z pracy. A następnie… nasłano na niego prywatnego detektywa.

Detektyw dostał następujące polecenie: rozpracować, znaleźć słabe punkty i skompromitować przed sądem. W tym miejscu wspomnieć trzeba, że huta zmusiła pana Przemka do wystąpienia do sądu o odszkodowanie. Nie chciała rozmawiać o jakimkolwiek zadośćuczynieniu za zrujnowane zdrowie.

Detektyw sporządził raport (znamy go z akt sądowych): „Sprawozdanie z wykonanych czynności obserwacyjnych. Figurant Przemysław S. Realizacja czynności obserwacyjnych. 9 i 11 grudzień 2015 r.”

W sprawozdaniu tym wynajęty przez hutę detektyw rozpoczyna od opisania układu mieszkań w kamienicy, gdzie mieszka pan Przemek, a następnie śledzi go podczas zakupów w sklepie ABC. Ustala, że mężczyzna utyka, w co jest ubrany, przy czym pozwala sobie na insynuacje, że czuje od pana Przemka nieprzyjemny zapach. Jednak najważniejszą obserwacją poczynioną w sklepie jest to, iż pan Przemek kupił jajka, bułki, dwa piwa i bilet komunikacji miejskiej oraz że płacił bardzo drobnymi monetami, przede wszystkim o nominale groszowym. Fakt płacenia groszami detektyw udokumentował zdjęciem i filmem.

Następnego dnia detektyw kontynuował inwigilację pana Przemka. Śledził go, gdy ten szedł przez centrum Katowic, a następnie, gdy udał się autobusem do centrum handlowego.

Kolejnego dnia śledzący pana Przemka detektyw znowu obserwował go w sklepiku, po czym pojechał z nim w kierunku Ligoty, gdzie pan Przemek spotkał się z babcią i wraz z nią poszedł na grób dziadka. Detektyw nie tylko szpiegował pana Przemka na cmentarzu, ale też podsłuchiwał i zrelacjonował mocodawcy, czyli hucie, o czym były pracownik rozmawiał nad grobem swojego dziadka z własną babcią (!).

Całe to śledzenie w zamyśle wybitnych menedżerów z huty, miało na celu udowodnić, w jak dobrej kondycji jest pan Przemek. Potrafi przecież przejść kilkaset metrów, a nawet zrobić zakupy. Zaś podkreślenie, iż poszkodowany kupił dwa piwa, zapewne miało go przedstawić w oczach sądu jako niepoprawnego alkoholika.

Potężna, stabilna firma, która jest odpowiedzialna za życiowy dramat swego pracownika, najpierw wyrzuca go na bruk, a następnie próbuje poniżyć go w oczach sądu, sugerując, iż jest zaniedbanym alkoholikiem, który tylko udaje niepełnosprawność.

Warto tu dodać, że codzienne spacery są jedyną, dostępną panu Przemkowi formą rehabilitacji. Mają one zapobiec zanikowi mięśni. Pan Przemek, mimo ciągłego bólu, musi codziennie przejść przynajmniej kilkaset metrów. Nie stać go na zabiegi rehabilitacyjne, tak samo jak nie stać go na płatną operację w prywatnej klinice. Zaś opiekujący się nim lekarze w ramach NFZ nie decydują się na wykonanie u niego operacji, gdyż szczeliny złamań miednicy pana Przemka przebiegają blisko dużych naczyń krwionośnych. To sprawia, że operacja taka wiąże się z ekstremalnie wysokim ryzykiem dla życia pacjenta.

Pan Przemek ma ok. 30 lat. Ten młody mężczyzna, o ile miednica sama się nie zrośnie, do końca życia narażony będzie na znaczne cierpienia przy każdej próbie ruchu. O czym detektyw nie wspomina w raporcie.

Pomoc udzielona Panu Przemkowi przez hutę, wydaje się wręcz bezcenna.

Z ostaniec chwili: Specjaliści z Kliniki w Otwocku podjęli się ekstremalnie trudnej operacji i Pan Przemek ma szansę na w powrót do zdrowia. Huta zaś zamiast zapłacić stosowne odszkodowanie pewnie wynajmie kolejnego detektywa. W tym miejscu Pan Przemek uprzedza, że każdego łapsa, który będzie go szpiegował nad grobem jego dziadka, odpowiednio potraktuje ( ręce ma sprawne i wyjątkowo silne), a to, że ktoś jest byłym milicjantem ( policjantem) nie robi na nim żadnego wrażenia…